Naród wspaniały, tylko ludzie…

niedouczeni. Tak, niedouczeni.

Zacznijmy od początku.

Raz na jakiś czas w każdym mieście każdy słup otrzymuje w darze dosyć specyficzny pancerz z płyty pilśniowej i papieru. Dar sponsorowany jest przez odpowiednie partie polityczne lub osoby niezrzeszone pragnące dostać się do władzy. I o ile chęci dojścia „gdzieś wyżej”, aby móc zrealizować wielkie plany i marzenia pomocy mieszkańcom, to postawa bardzo słuszna, o tyle sposób jej wykonania woła niejednokrotnie o pomstę do nieba. Może trochę przeginam. Ale czy jest ktokolwiek, komu się te przedwyborcze miejskie widoki podobają?

Nie chodzi też tylko o plakaty. Ilość wyborczego spamu, jaki codziennie wyciągam z własnej skrzynki na listy też mnie martwi. Powalające w swojej ilości i „nijakości” ulotki wypełnione tekstami, których nikt nie czyta. Osobiście w nich widzę płacz i ciężkie męki grafika, który musiał słuchać każdej uwagi i wprowadzać wszystkie „durne” poprawki. Widzę też przekonanie każdego z kandydatów, który je zamówił, o ich ogromnej efektywności i o tym jak bardzo pomogą w zdobyciu cennych głosów. A tymczasem nad i pod skrzynkami codziennie robią się małe papierowe górki śmieci, za których wywóz mieszkańcy bloku (i w tym oczywiście ja) będą musieli zapłacić z własnej kieszeni.

Nie, same ulotki nie są złe. To bardzo klasyczne podejście do reklamy. Dużo zależy jednak od sposobu, w jaki trafiają do docelowego odbiorcy. I tu wypadałoby zadać pytanie: Czy Ty, drogi wyborco, lubisz, kiedy ktoś Ci coś wciska na siłę? Albo może: Czy Ty, drogi kandydacie, chcesz być kojarzony z nachalnością i bezmyślnym wydawaniem pieniędzy?

W dziedzinie agitacji wyborczej raczej nic nowego nie wymyślimy.
Jak plakat wyborczy – to musi być zdjęcie, imię i nazwisko i numer na liście. Musi być hasło wyborcze. Musi to wszystko „dawać po gałach”, żeby zapadało w pamięć. Czekam z niecierpliwością na ten dzień, kiedy ktoś wreszcie powie DOŚĆ i stworzy coś zupełnie nowego.

Trochę marzy mi się też oglądać kiedyś takie plakaty jak ten u nas w Polsce, ale to pewnie trochę potrwa.

Żeby nie było, że tylko narzekam, krótka przerwa na kilka „pozytywnych zaskoczeń”:

  1. Uśmiechnięta pani, przedstawiająca się jako żona jednego z kandydatów, chodziła od drzwi do drzwi w bloku rozdając ulotki z długopisami. Gadżet zawsze jest miło dostać.
  2. W podobnej sytuacji dostałam jeszcze ciekawszy gadżet. Wizytówka z danymi kontaktowymi do kandydata, a na odwrocie – karta bezpieczeństwa, czyli wszystkie ważne numery i kilka rubryk, w których wpisać można swoje imię, nazwisko, osobę do kontaktu w nagłych wypadkach, alergie i przyjmowane leki.
  3. Pocztówka. Ot tak po prostu. Zdjęcie miasta, a na odwrocie kilka miłych słów i zachęty do głosowania. Była to jedyna rzecz, która rzuciła mi się w oczy przy wyciąganiu śmieci ze skrzynki. Aż sobie zachowałam.

Żadna z tych niespodzianek nie powalała dizajnem, ale było to coś innego, niż to, do czego przywykłam. Chociaż pochodzę z niewielkiego miasta… i być może w tych większych zawsze to tak wyglądało, że rozdawane były gadżety?

Wróćmy do niedouczonych…

Otóż trzymając się klasycznych reguł i zasad zawsze będziemy mieli plakat czy ulotkę samą w sobie poprawną. Tę poprawność wyglądu może zapewnić grafik z doświadczeniem (nie kolega Marian, co ma pirackiego Corela) oraz odrobina zdrowego rozsądku. Chociaż właściwe to jednak zdrowego rozsądku powinno być zdecydowanie więcej niż tylko odrobina, szczególnie przy poszukiwaniu dobrego hasła wyborczego.

Przykłady z rodzinnego miasteczka.*

Ten po lewej przykład dosyć zabawny, rozśmieszył mnie nieco, ale wygląda poprawnie. Łapy dosłownie łączące kandydatów. Po prawej natomiast mały dramacik. Pomijam tutaj pytanie o sens robienia grupowego zdjęcia kandydatów, samego projektu nie będę komentować. Ale przepraszam, naprawdę… nikt, absolutnie nikt nie zauważył jak okropnie wieloznaczne jest to hasło?

*Tylko spokojnie. Kocham moje Łapy i życzę, aby wszyscy się dostali gdzie chcą 😉

Zdrowy rozsądek przydałby się też przy wieszaniu plakatów. To już nawet nie chodzi o same opancerzone słupy. To się pojawia wszędzie!

Przykład z aktualnego miasta, w którym mieszkam.

Oto przed państwem mała galeria plakatu wyborczego stacji SKM „Sopot Kamienny Potok”, otwarta 24/7. Tego jest tutaj tak dużo, że dostaję oczopląsu ilekroć obok przechodzę. A jestem codziennie, i cały czas pojawia się coś nowego (nawet nie wiem jak, bo miejsca nie przybywa). Mam tylko skromną nadzieję, że zaraz po wyborach to wszystko zniknie.

Pamiętam sytuację we wcześniejszych wyborach, kiedy któryś z kandydatów w dniu, kiedy miały zniknąć wszelkie plakaty, symbolicznie odkleił swój plakat z jakiejś tablicy… i to była relacja w telewizji.

Żeby nie było, że tylko narzekam, kolejna krótka przerwa na kilka plusów:

  • Widziałam plakaty na citylightach! Tak! W miejscu, gdzie powinny być! Szok!
  • Za bardzo udany uważam layout materiałów wyborczych Platformy Sopocian. Ładnie, zgrabnie i morze w tle – i to konkretny widok z Sopotu. Well done!
  • Równie udany jest też layout PiS-u. Bardzo klasyczny i elegancki, dobrze współgra z wizerunkiem partii.

Jeszcze jeden interesujący fakt. Czy zauważyliście, że przed wyborami zwykle zostaje naprawionych sporo dróg i budynków? Ciekawe…

Wybory tuż tuż. Kochani!

Zadbajmy o to, by do wygrały osoby, które na prawdę wiedzą co robią. Nie sugerujmy się plakatami i ulotkami, bo na tym niestety większość kandydatów się nie zna i nie bardzo umie prowadzić swoje własne kampanie reklamowe. Jednak wśród całego grona chętnych do poprawy jakości naszego życia są na pewno osoby, które wiedzą jak to osiągnąć. Poczytajcie dokładnie wszystkie programy, pogadajcie z kandydatami. Wszyscy chcemy, żeby było lepiej. I tego wam życzę.

PS. To ciekawe, bo kandydując z listy konkretnej partii politycznej dostaje się zwykle gotowy projekt (czysty layout), który należy dostosować pod swoje potrzeby (niezrzeszeni kandydaci muszą radzić sobie sami), a mimo to wciąż pojawiają się liczne graficzne „koszmarki”, zupełnie odbiegające od oryginalnego dizajnu. Czy za zbyt dużą ingerencję w layout przewidziane są kary dla kandydatów? Ktoś wie? Myślę, że by się przydały.

Meta