Idą zmiany!

Pierwszy post w nowym roku. Długo się do niego przymierzałam. Kwestia to była niełatwa –  nie dość, że z czasem na pisanie średnio, to i pomysłu na to, co robić, brak.  Dlatego też w pierwszej wolnej chwili usiadłam z plikiem kartek i zaczęłam notować, co mogę z tym moim blogiem zrobić. Z resztą, nie tylko z blogiem ale i z samą sobą, bo jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności znowu trafiłam w życiu w martwy punkt.

Muszę przyznać, że po zapisaniu drobnym druczkiem 5 stron A4 sytuacja zaczęła mi się nieco klarować. Będzie dobrze, już to wiem, bo idą zmiany i to zmiany na lepsze.

Co więc was czeka? Ano takie 3 dosyć istotne sprawy:.

1. Obiecuję stworzyć nowy wygląd graficzny bloga – bardziej czytelny i (w końcu!) dopasowany do każdego urządzenia.
Chyba nic mnie bardziej przez ostatni rok nie denerwowało niż strony, których przeglądanie na telefonie wymagało ciągłego powiększania, przesuwania i obracania ekranu. A wiele stron, na które zaglądam, tak właśnie ma. Zmiany najlepiej więc zacząć od siebie – i chociaż wiem, że czeka mnie dużo pracy, to na pewno wyjdzie to każdemu na dobre.


2. To samo czeka również moją osobistą stronę z portfolio oraz drugiego bloga z ilustracjami.
A jak! Szaleństwo na całego. Jak robić porządek to wszędzie, a nie wpychać brudy do szafy i mieć nadzieję, że nikt nie zauważy. 🙂

3. Regularne wpisy.
Z tym to u mnie najgorzej. Owszem, roboty dużo jest, ale napisanie raz na jakiś czas nowego tekstu to raczej żaden problem. Tyle się dzieje u mnie i tyle się dzieje dookoła, że tematów powinno wystarczyć. A czas sobie zorganizuję, tak samo jak znajduję czas na kupienie kotu jedzonka 🙂 (Czyżbym właśnie porównała bloga do kota? Ha! O kota trzeba dbać!)

Tylko 3 i aż 3. Choć na liście moich planów na ten rok punktów jest około 20. Nie zdradzę jakie to cele, ale jeśli którykolwiek osiągnę, będziecie na pewno o tym wiedzieć, gwarantuję.

Przypomniała mi się moja obrona magisterki. Ci którzy znają mnie osobiście, dobrze wiedzą jak wyglądała moja sytuacja – wyleciałam z uczelni z hukiem, byłam załamana, ale nie poddałam się i dopięłam swego. Chcieć to móc! A najładniej to zobrazował mój recenzent – Jacek Staniszewski – który zawsze potrafi ubrać wszystko w odpowiednie słowa. Nie pamiętam już dokładnych zdań, ale dobrze pamiętam całą metaforę – a brzmiało to mniej więcej tak:

Ty jesteś jak ten bokser, który został powalony na ziemię przez nokaut i wszyscy myśleli, że już się nie podniesie. Ale podniosłaś się – i to jest prawdziwa siła i determinacja, i to jest to, co się podziwia.

Zaczyna się nowy rok – 2014, więc życzę wam wszystkim, aby wam również, cokolwiek w życiu by się nie działo, nie zabrakło sił i i żebyście podnosili się po każdym nokaucie. Bo o to (kurde bele) chodzi! Life is life!

PS. Ostatni nokaut miałam tuż przed świętami, a jakoś żyję 🙂

Meta